… jakieś dwa miesiące temu do naszego hotelu zawitała czterdziestoletnia na oko babeczka z dwoma Panami ( nie nie, to nie była lekkoobyczajowa Pani), z bratem i mężem.
Usiedli sobie przy stoliku w restauracji, po czym Pani podeszła do recepcji w której siedziałam sobie relaksując się książką science fiction i … zamówiła Pepsi.
Na moją uprzejmą uwagę, że w recepcji napojów i posiłków nie sprzedajemy obraziła się i obrzucając mnie nieprzyjaznym spojrzeniem stwierdziła, że jestem conajmniej bezczelna.
Uśmiechnęłam się do niej z profesjonalizmem (ty głupia babo!!) i usiadłam na swoje miejsce.
Nie minęło kilka minut jak podeszła znowu, tym razem nie do mnie lecz do kelnera czekającego na moją rozpiskę stolików zarezerwowanych na ten wieczór dla delegacji z pewnej dużej firmy i odezwała się
– Wie pan co? Ja bym chciała zamówić takie danie
przytaczam dokładnie nazwę i charakterystykę dania
” Kocham cię bracie i nie widzieliśmy się 20 lat, dlatego smacznego kocham cię ”
zapytała kelnera czy zrozumiał o co jej chodzi
Nie miał zielonego pojęcia 🙂 skończyło się, na sprowadzanym w trybie natychmiastowym, homarze. Muszę pamiętać , że homar to wyraz miłości…
… rano pisałam o przygodzie, dzięki której nie śpię już na nockach ani chwili..
skasowałam niechcący 🙁
cholera, nie chce mi sie pisać tego od nowa bo nie pamiętam jak to stopniowałam już napięcie, ale chodziło o to, że w nocy kiedy ostatni pracownicy opuścili restaurację ok 23 zostałam sama…
Było już grubo po 3 kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi na piętrze, potem jakby ktoś biegł po schodach w dół
rzeczywiście biegł… facet jak strzała przemknął obok recepcji w której siedziałam skulona udając, że mnie nie ma i skierował się w stronę równie ciemnej restauracji. Usłyszałam ego kroki na posadzce za barem.
Włożyłam bzyczek elektryczek wzywający ochronę mieszczącą się jakieś dwie minuty od hotelu do kieszeni i po cichu bez butów poszłam sprawdzić co się dzieje…
zamarłam w pół kroku bo facet stał za barem i gapił się na mnie szeroko wytrzeszczonymi oczami…
włożyłam rękę do kieszeni i dyskretnie wcisnęłam guzik alarmy, który rozległ się w siedzibie ochrony.
facet nadal nie ruszał się ani na centymetr, przestraszyłam sie i palnęłam pierwsze co mi do głowy przyszło – Restauracja zamknięta nie widac?!
zanim skończyłam mówić wybiegł zza baru i mijając mnie rzucił – Aha.. no to idę… – no i pobiegł na górę.
dopiero po 20 minutach od zakończenia całego zdarzenia przyjechała ochrona…. nawet ich nie wpuściłam… pomachałam tylko zza szyby i odróciłam na pięcie, po czym poszłam usiąść bo trzęsły mi się kolana 🙂
nikt mi nie powie że praca w recepcji nie jest ciekawa…
Prześpię się i czas zacząć przelewać historyjki śmieszne i przerażające z życia hotelowej recepcjonistki.
Łóżko rozpaczliwie woła 🙂